Pojedynek rewolwerowców

Ostatni odcinek serialu Nowy dyrektor dla Teatru Narodowego

Jacek Cieślak jak zwykle jest pierwszy i jak zwykle jest najlepiej poinformowany. Według jego relacji wczorajsze obrady ministerialnej komisji przesłuchującej kandydatów na dyrektora Teatru Narodowego w Warszawie zakończyło głosowanie, którego wynik wygląda następująco: Jan Klata – 3 głosy, Michał Kotański – 2 głosy. Nie nazwalibyśmy tego rezultatu tak zwanym remisem ze wskazaniem, bo jednak 3 to więcej niż 2, ale faktem jest, że pięcioosobowa komisja się podzieliła. A że jej głównym zadaniem było wskazanie dwójki kandydatów, spomiędzy których minister Hanna Wróblewska wskaże zwycięzcę, zadanie statutowe komisji zostało wypełnione.

Do ścisłego finału przeszli najsilniejsi kandydaci. Chociaż, przyznajmy bez bicia, że nawet bez powoływania specjalnej komisji a na tak zwany zdrowy chłopski rozum (pozdrawiamy Kacpra Pobłockiego i Macieja Maleńczuka!) wybralibyśmy tak samo. Po prostu od samego początku w tak zwanym zamkniętym konkursie w Narodowym, do którego zaproszono cztery osoby, od razu byli wyraźni faworyci i jakby to nazwać – kurtuazyjna zasłona dymna. Bardzo lubię i szanuję Pawła Płoskiego, tak samo jest z Joanną Nawrocką, ale chyba nawet oni sami nie wierzyli, że ten konkurs z Kotańskim i Klatą wygrają. Ich zwycięstwo wymagałoby rewolucji w myśleniu o Scenie Narodowej – w kierunku „eksperyment progresywny” lub „muzeum tradycji i pamięci o teatrze”. Moim zdaniem byli raczej w tym konkursie sprawdzani pod kątem innych, przyszłych nominacji.

Póki co, jest, jak twierdzą źródła Cieślaka, 3:2 na korzyść Klaty. Jednak nie przywiązujmy się do liczb. Ministra już kilka razy pokazała, że matematyka ma dla niej wymiar czysto polonistyczny: to znaczy nie liczy się wartość liczbowa liczby tylko pierwsze skojarzenie, jaka ta liczba wywołuje.

W ten sposób, kiedy w konkursie na dyrektora Instytutu Teatralnego przyszła rekomendacja od komisji: Paweł Sztarbowski – 4 głosy, Justyna Czarnota-Misztal – 1 głos, Hanna Wróblewska zinterpretowała to w sposób następujący: jedynka jest przed czwórką a więc pani Justyna zajęła pierwsze miejsce w konkursie. Innym razem mając do wyboru między szefową PISFu Karoliną Rozwód a jej zastępczynią Kamilą Dorbach, minister spojrzała na słynne zdjęcie i zobaczyła, że Rozwód stoi sama a Dorbach z wiceministrem Andrzejem Wyrobcem z ręką na jej biodrze. Szybko policzyła i wyszło jej, że jest 1:2,5 (rękę liczymy za 0,5 głosu). I stąd takie a nie inne dziwne decyzje w Ministerstwie. Dziwne, co nie znaczy, że nie jasne.

Od lewej do prawej: Karolina Rozwód, Hanna Wróblewska, Andrzej Wyrobiec, Kamila Dorbach, ręka.

Co rządzi tymi decyzjami? Magia liczb? A może ich mistyczna wartość? Hebrajska „gematria odkryta” polega na przekształcaniu słów na liczby i na odwrót – Hanna Wróblewska musiała to zgłębiać! – każdej cyfrze przypisana jest konkretna litera alfabetu. „Po konwersji na liczbę, słowa są porównywane do podobnie przekształconych innych słów i z podobieństw wyciągane są wnioski.” – mawia ciocia Wikipedia. Więc sami spróbujcie przez chwilę być ministrą i sprawdzić, za jaką wartością liczbową ukrywa się określenie: „To on!” lub „The best candidate for Narodowy Theatre”. Bierzemy pod uwagę trójkę lub dwójkę. Albo datę urodzin jednego kandydata zestawiamy z datą debiutu drugiego kandydata.

Wybór zwycięzcy to już naprawdę kwestia godzin. Jako że nie odbywa się żadna publiczna debata nad programami kandydatów, nikt poza zespołami i komisją nie zna tych programów, tym bardziej ja, postanowiłem nieco pomóc ministrze przyglądając się tak zwanym czynnikom drugorzędnym. Albowiem podejrzewamy, co już zresztą napisałem w Kołonotatniku, że nie będzie kluczowym w tym wyborze Hanny Wróblewskiej dorobek dyrektorski czy skala działalności kandydata na rynku reżyserskim tylko jego pozycja w procesie pracy teatralnej.

Po jednej stronie jest Klata czyli dyrektor-inscenizator, każdym swoim spektaklem tłumaczący widzom świat, po drugiej – dyrektor, już bardziej menedżer i opiekun innych twórców niż głodny sukcesu reżyser. To ważne, czy Wróblewska wybiera dyrektora Sceny Narodowej na dziś, czy na przyszłość – czyli na powrót PISu za 3 lata. Wtedy dyrekcja Klaty oznacza wojnę kulturową bez brania jeńców i gorący teatr polityczny a dyrekcja Kotańskiego bierny opór, negocjowanie przestrzeni wolności, działania partyzanckie, szukanie proteatralnego lobby w zakamarkach władzy. Co wybrać – straceńczą walkę czy racjonalne przetrwanie? Za trzeciego PISu Klata mógłby zmienić Narodowy w płonący symbol, Kotański stawiałby zapewne na pakt o nieagresji w imię celów wyższych. Dzisiejszy wybór określa strategię jutra. Ale kto dziś w ministerstwie myśli o jutrze?

A więc pomagamy Hannie Wróblewskiej. Jak umiemy. Złośliwie i dadaistycznie. Z niewiary, że ministra myśli do przodu i myśli szeroko.

Zacznijmy porównywanie ofert od najbardziej logicznej strony, czyli od góry. Na samej górze kandydata znajduje się głowa.

Okazjonalne nakrycia głowy:

Jan Klata: Kaszkiet taksówkarski (permanentnie).

Michał Kotański: Czapka-basebolówka (okazjonalnie).

Wynik: 1:0 dla Klaty

Powierzchnia czaszki:

Michał Kotański: Łysa, idealnie obła.

Jan Klata: Półłysa, pofałdowana.

Wynik: 1:1 Remis

Fizjonomia:

Jan Klata: Demoniczno-punkowa.

Michał Kotański: Lekarsko-prawnicza.

Wynik: 1:2 Przewaga Kotańskiego

Posiadanie brody:

Jan Klata: Broda chazarsko-wizygocka.

Michał Kotański: Broda dyskretnie namalowana na brodzie.

Wynik: 2:2 Znowu remis

Jan Klata fot. Mateusz Skwarczek. Agencja Gazety Wyborczej

Moda:

Jan Klata: Fusion street style plus markowa ekstrawagancja.

Michał Kotański: Styl korpo-bankietowy.

Dodajmy w tym miejscu, że są to najlepiej ubrani dyrektorzy w branży, wliczając panie.

Wynik: 3:2 Gem dla Klaty

Piękno odczuwalne empirycznie:

Jan Klata: Rzecz gustu.

Michał Kotański: Mister Uniwersum 2005.

Wynik: 3:3 Kotański doprowadził do wyrównania!

Potencjał towarzysko-zawodowy:

Jan Klata: Mistrz błyskotliwej riposty, król wywiadów teatralno-politycznych.

Michał Kotański: Mistrz zakulisowych gier urzędniczo-artystycznych.

Wynik 4:3 Klata znów prowadzi

Strategia osiągania celów:

Jan Klata: Starcie frontalne.

Michał Kotański: As w rękawie.

Wynik 4:4 Kotański wyrównuje stan pojedynku!

Specjalne osiągnięcia zagraniczne:

Jan Klata: Codzienne poranne bieganie wokół murów Kremla.

Michał Kotański: Przyłączenie Islandii do Kielc.

Wynik 4:5 Kotański! Mamy nowego lidera pojedynku!

Najdziwniejsza przygoda ever:

Jan Klata: Zgubienie osobistego różańca w miejscu pracy, czyli w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie w pierwszym roku dyrekcji.

Michał Kotański: Coming out na łamach „Dialogu”.

Wynik: 4:6 Kotański powiększa prowadzenie!

Model zarządzania:

Jan Klata: Dyrektor-wojownik.  

Michał Kotański: Dyrektor-negocjator.

Wynik: 4:7 Kotański odrywa się od rywala na 3 punkty!

Rozmach działania:

Jan Klata: Wielki inscenizator. Buduje spektakle w teatrze.

Michał Kotański: Wielki budowniczy. Robi spektakl z budowania teatru.

Wynik: 5:7 Gem dla Klaty.

Zdjęcie z Piotrem Glińskim:

Michał Kotański: Ma zdjęcie z Glińskim.

Jan Klata: Nie ma zdjęcia z Glińskim.

Wynik: 6:7 Klata odrabia straty!

Dorobek na scenach narodowych:

Jan Klata: Jedna kadencja w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie.

Michał Kotański: Trwająca kadencja w Narodowym Teatrze Telewizji.

Wynik: 6:8 Repertuar Teatru TV pozwala Kotańskiemu na utrzymanie przewagi.

Najbardziej zaskakujący współpracownik od dramaturgii:

Jan Klata: Olga Śmiechowicz (Pani od antyku)

Michał Kotański: Paweł Sablik (pseudonim Paź)

Wynik: 7:8 Klata walczy! Znów punkt dla niego!

Najlepszy spektakl w dorobku:

Jan Klata: Sprawa Dantona Teatr Polski we Wrocławiu.

Michał Kotański: Widnokrąg Teatr Żeromskiego w Kielcach.

Wynik: 8:8 Starcie wygrywa Klata i mamy remis!

Michał Kotański. fot. PAMP. Obara

Największy błąd zawodowy:

Jan Klata: Próba wystawienia Ptaków Arystofanesa w Narodowym Starym Teatrze na zaproszenie Waldemara Raźniaka/Wyrzucenie Oliviera Friljicia z pracy nad Nieboską Komedią Zygmunta Krasińskiego.

Michał Kotański: Zwolnienie z zespołu Teatru Żeromskiego aktorów grających w konkurencyjnym komediowym teatrzyku kieleckim/Zredukowanie w ostatnim czasie działalności reżyserskiej do całkowitego minimum.

Wynik: 8:9 Tu punkty otrzymywał zawodnik, którego błąd był jednak mniejszego kalibru. Kotański!

Sportowy styl życia

Jan Klata: Bieganie.

Michał Kotański: Brak danych

Wynik 9:9 Klata wygrywa! Znam opinie sugerujące intensywny basen w przypadku Kotańskiego, ale nie znam wypowiedzi medialnych na ten temat. Znowu remis.

Kultura osobista:

Jan Klata: Sarkazm, ironia, przemoc erudycyjna.

Michał Kotański: Zawstydzanie przez wyglądanie.

Wynik: 10:9 Punkt dla Klaty! I prowadzenie reżysera Trojanek!

Pozycja towarzyska:

Jan Klata: Enfant terrible.

Michał Kotański: Arbiter elegantiarum.

Wynik 10:10 Na finiszu Kotański wyszarpuje ostatni gem dla siebie. Piękna i emocjonująca walka. Wyrównanie!

Chyba jednak nie za bardzo pomogliśmy ministrze w jej wyborze, bo Kołonotatnik obstawia remis. Oczywiście wszystko zależy od kryteriów, jakie przyjmie Hanna Wróblewska. Jeśli weźmie pod uwagę tylko część a nie wszystkie z naszych pojedynków drugorzędnych, triumfator może zostać wskazany. No to czekamy.

Czekamy. Czekamy. Na sygnał z Centrali. Centrala nas ocali…

p.s

Wpis o godzinie 19.43. Dzięki czujności czytelników znalezione zostało zdjęcie Jana Klaty z ministrem Glińskim, weryfikujemy więc stan pojedynku na 10:9 na rzecz Michała Kotańskiego. Skoro w pojedynku na zdjęcie z Glińskim padł remis, Klata traci zyskany w nim punkt. Oto zdjęcie Klaty z ministrem Glińskim:

A to zdjęcie Michała Kotańskiego z wicepremierem:

Żeby było jasne – w zdjęciach tych nie ma nic niestosownego. Politycy lubią się fotografować z artystami!

Errataa dwa: Koleżanka przysłała mi znaleziony na rządowej stronie link do programów i koncepcji kandydatów. Przyjrzymy się im w najbliższych dniach.

7 komentarzy

  • Dziękuję za cudowną, zaskakującą i przezabawną analizę. Mój pies był w szoku. Nigdy nie widział mnie jeszcze płaczącej ze śmiechu. Szkoda, że żaden z kandydatów nie jest podobny do Warlikowskiego…
    Pozdrawiam serdecznie, oczekując kolejnych komentarzy. Nie będę ukrywać, że uzależniłam się od Pańskich tekstów 😊

    • Marylo, zwykle masz rację a ja nie. Ale tym razem to ja ją mam. Wkleiłem w tekst inkryminowane zdjęcie z ręką. Kompletnie nie wiem jak ją interpretować. Pani minister pewnie też nie, dlatego na wszelki wypadek zajęła tę stronę sporu, która ma przewagę liczebną. 2,5 kontra 1, jak nic…

  • Piękne wyliczenia, ale zapomniał Pan o kluczowej sprawie. Aby przejść do kolejnego etamu trzeba było złożyć hołd Englertowi (patrz projekt Klaty) i zadeklarować zatrudnienie Toronczyka. To on jest prawdziwym zwycięzcą. Pana fascynujące wyliczenia ostatecznie nie robią różnicy, bo cała suma przypada ponadczasowemu menadżerowie T. Osobiście wolę teatr progresywny, ale przy ich nadmiarze w stolicy nie zmieniłabym drastycznie TN. Może jednak lepsi byliby progresywiści niż serwiliści. Co Pan redaktor o tym myśli?!

    • Nie ważne kto wygra, bo w każdym wariancie wygra dyrektor Torończyk? Może być. Torończyk nie układa repertuaru, tylko trzyma teatr w ryzach finansowych i organizacyjnych, o ile wiem. Tak jak Dorota Marosz wieloletnia opoka Teatru Szaniawskiego Torończyk jest dla widzów i krytyki absolutnie niewidzialny a jest niezbędny. Niezachwiana pozycja Torończyka tylko potwierdza tezę, że mamy do czynienia z konkursem piękności a nie rewolucją w Narodowym. Minister wybiera frontmana. Wybiera styl liderowania. Nikt nie będzie naruszał fundamentów teatru. Dzięki temu załoga może czuć się w miarę bezpiecznie. Jeśli Klata złożył hołd Janowi Englertowi i został on przyjęty to tylko dobrze o obu panach świadczy, bo kiedyś strasznie darli koty ze sobą. Zwłaszcza jak Klata dyrektorowal w Narodowym Starym Teatrze. Dużo było w ich wzajemnych relacjach uprzedzeń i złośliwości.

  • Zdecydowanie bardziej wolę Kotańskiego w Narodowym. Mam nadzieję, że Kleczewska w Powszechnym wprowadzi zmiany w zespole i zakończy współpracę z Mamadou Góo Bâ. Ten człowiek bełkota ze sceny i nie wiadomo co dokładnie mówi. Dla mnie to jest skandal.

    • Szanowny obserwatorze a może niektórzy aktorzy powinni grać z komórką w ręku a tam włączony translator głosowy? Nie trzeba byłoby się uczyć języka polskiego, niemieckiego, angielskiego. Translatory głosowe to krok w stronę aktora uniwersalnego, transgranicznego i transkulturowego. Gdybym był dyrektorem Powszechnego nie zwalniałbym pana Mamadou tylko wyposażył aktorów w poręczne translatory. Skoro i tak artyści noszą już na sobie mikroporty, jedno urządzenie elektroniczne więcej nie robi różnicy, prawda?

Łukasz Drewniak

Łukasz Drewniak jest krytykiem teatralnym, redaktorem, moderatorem, selekcjonerem
i konsultantem. Ekspert od współczesnego teatru litewskiego. Wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie. Założyciel i pierwszy redaktor naczelny Gazety Teatralnej „Didaskalia”. Redaktor książek„ Dziennik podróży z Kantorem” Wacława i Lesława Janickich oraz biografii Izabelli Cywińskiej „Dziewczyna z Kamienia”. Dyrektor artystyczny Krakowskich Reminiscencji Teatralnych w latach 2002–2005. Pomysłodawca tyskiego
TopOFFFestival. Wieloletni recenzent teatralny „Tygodnika Powszechnego" (1995–2005), „Przekroju” (1999–2012), „Dziennika. Gazety prawnej” (2005–2010). Do roku 2015 współpracował z TVP Kultura jako redaktor i prezenter.

Selekcjoner konkursu o Złotego Yoricka w ramach Gdańskiego Festiwalu Szekspirowskiego.

W latach 2014 – 2024 współtworzył program impresaryjny lubelskiego Teatru Starego i prowadził na tej scenie cykl debat „Bitwa o kulturę”.

Na portalu teatralny.pl był autorem cyklu „Kołonotatnik” (380 cotygodniowych odsłon), na który składały się teksty publicystyczne, eseje teatralne, recenzje i facecje. Kołonotatnik. Codziennik o teatrze Łukasza Drewniaka to logiczna kontynuacja i rozszerzenie tamtej blogo-rubryki.