Sprintem po konkursach

W Warszawie wybierają dyrektorów.

1.

Justyna Sobczyk miała wygrać konkurs na dyrekcję warszawskiego Teatru Ochoty i wygrała. Sobotni news nie zaskoczył mnie ani trochę. Po prostu od połowy grudnia zeszłego roku środowiskowa giełda karier huczała: Sobczyk do Ochoty, Kleczewska do Powszechnego, Kotański w Narodowym. Zdziwię się, jeśli to typowanie zawiedzie w pozostałych dwóch przypadkach.

2.

W ogóle nie stresuję się konkursem dyrektorskim w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Bo jeśli nie wygra Maja Kleczewska, to zostanie nam jeszcze Paweł Łysak 2.0 czyli w tercecie z Janem Czaplińskim i Katarzyną Minkowską albo Remigiusz Grzela z Teatru Żydowskiego i jego pomysł „na wtrącenie się w przyczółek progresji”. Którakolwiek z tych osób by nie wygrała, zespół Powszechnego nie czekają żadne nagłe wstrząsy. Tylko spodziewana i chyba konieczna korekta kursu w stronę bardziej nowoczesno-popularnego repertuaru. Wcelowania gdzieś pomiędzy Nowy Teatr z Madalińskiego a Teatr Komedia z Zadarą i Cieplakiem.

Jeśli czytaliście warunki konkursowe ogłoszone przez warszawski Ratusz to wiecie, że w nowej kadencji miasto wymaga poszerzenia widowni i urozmaicenia oferty. Spuszczenia nieco powietrza z rewolucyjnego balonu. Jest to w pewnym sensie czkawka po aferze ze Strzępką i zawoalowane wotum nieufności wobec ostatnich sezonów dyrekcji Łysaka: świadczy o tym sugestia podjęcia walki o frekwencję, częstsze granie, równoczesne wykorzystywanie obu scen teatru. Nie ma mowy o rebrandingu, Powszechny jest i będzie progresywnym teatrem, sęk w tym by umiał tę progresywność sprzedać.

W każdym innym wypadku dyrektor, któremu zafundowano taką recenzję z ratusza nie miałby szans w konkursie, ale Łysak chytrze i wizjonersko wziął na pokład Minkowską i Czaplińskiego czyli najmodniejszą obecnie polską reżyserkę i dramaturga, który wspólnie z Mariuszem Guglasem ratował Teatr Dramatyczny po Strzępce i swoje zadanie wypełnił. Nowi ludzie mają zapewnić Łysakowi nowe otwarcie, dyrektor chowa się w ich cień, jako dyrektor-mentor, opiekun, strażnik stabilności. No i to może być argument przed komisją. Bo Minkowska to w tej chwili gwarantka robienia teatru a nie eksperymentu, Łysak zaproszeniem jej do współtworzenia programu deklaruje: no tak, pomyliłem się, przeszarżowałem, Kleczewska, Wysocka, Zadara i Lupa nie zasłonili w przeszłości wszystkich naszych niewypałów. Teraz bardziej zbilansujemy ofertę.

Chyba, że giełda karier się nie myli. I Maja Kleczewska wróci na scenę, na której do niedawna pracowała, do swoich aktorów, z którymi poszukiwała jeszcze w czasach bydgoskich. Pokaże komisji te największe tytuły z listy swoich realizacji z ostatnich lat – Dziady, Wesele, Łaskawe, Diabły… Spektakle gorące i niepokorne, polityczne, antywojenne, antykościelne. Mam papiery na wtrącanie się, walczyłam, kiedy inni się bali. Racja. Jeśli po Friljiciu w polskim teatrze ktoś się do spraw polskich wtrącał i za to wtrącanie obrywał to była to właśnie Kleczewska – a raczej teatry, w których pracowała. I jeszcze jeden twórca obrywał, ale on akurat będzie walczył o scenę sąsiedzką, już za Wisłą, z drugiej strony, a imię jego jest…

3.

… Jan Klata. Michał Kotański z dyrektorem Torończykiem, Joanna Nawrocka z Maciejem Nowakiem, Paweł Płoski. To zestaw czwórki kandydatów w zamkniętym konkursie w Teatrze Narodowym.

Wiemy, że obecnie trwają spotkania potencjalnych dyrektorów z rzeczywistym zespołem. Jedni wypadają na nich lepiej, inni gorzej. Giełda obstawia Kotańskiego, który ma silne polityczne plecy… (Michał, jak ty to robisz, że za poprzedniej władzy też je miałeś, minister Gliński dał mnóstwo pieniędzy na Teatr Żeromskiego, cmokał i szanował, kielecka Solidarna Polska chciała cię odwołać a pół krajowego PISu w imię przyzwoitości broniło? Proszę sprzedaj koleżeństwu know-how!) … i mocny argument w postaci sukcesu odrodzonego Teatru Telewizji.

Kiedy Kotański przechodził z Kielc do Telewizji, pisałem, że sens tego ruchu jest oczywisty: łatwiej zostać dyrektorem Sceny Narodowej, jak się szefuje innemu Teatrowi Narodowemu, czyli na przykład Teatrowi Telewizji bo Teatr Telewizji jest nieoficjalnie taką placówką narodową, choćby ze względu na zasięg, oglądalność, budżet.

Zawsze to lepiej wygląda – spacer na Wierzbową z Woronicza, niż desant na Plac Teatralny 3 z Kielc. Jerzy Pilch dał w Nartach ojca świętego genialny monolog księdza Kubali o zasadach godnego przesiadania się – chodziło o marki kolejnych samochodów proboszcza, ale pasuje to również to zmian dyrektorskich posad. Przesiadamy się do lepszych, nigdy do gorszych aut i trzeba pamiętać, żeby szok przesiadki nie był za wielki, wozy o podobnych parametrach prowadzi się bezpieczniej, bo przydaje się wiedza i przyzwyczajenia z poprzedniego samochodu – jak przeskoczysz z fiata tipo do bentleya, niech się Bóg nad tobą zmiłuje! Umiar trza znać, umiar!

Podobnie myśli chyba Jan Klata. Były dyrektor krakowskiego Narodowego Starego Teatru nie brał za czasów okupacji pisowskiej udziału w konkursach, wiedząc, że szans nie ma, freelanserował, podszczypywał władzę i trafiał na czarną listę twórców niepożądanych. Nie zdecydował się na powrót pod Wawel, ale Narodowy warszawski to byłaby dla niego godna reżyserska przystań i nagroda za lata tułaczki po Polsce. Z wszystkich kandydatów jedynie Klata w ostatnich sezonach realizował repertuar „narodowy” – pytał o Polskę, naród, mit, demokrację, społeczeństwo i jego teatr, siły i środki naszych scen, etykę środowiskową. Jaką piękną parą dyskutantów byliby z Kleczewską, gdyby walczyli o jeden teatr! Ale walczą o dwa różne.

Wynik konkursów w Powszechnym i Narodowym tak naprawdę będzie odpowiedzią na pytanie, czy silne osobowości reżyserskie dalej są gwarantem sukcesu i stabilności instytucji teatralnej. Czy w Warszawie przyszedł czas na rządy generacji dzisiejszych pięćdziesięciolatków (Kleczewska, Klata), którzy pojawili się w polskim teatrze zaraz po rebeliantach z grupy „młodszych zdolniejszych” i mają tak zwane „zasługi”, czy raczej stawiamy na kolejne zespoły eksperckie (słowa kolektyw boję się używać) – bo taki wygrał na wiosnę w Krakowie („eksperci” to odpowiednio Łysak, Minkowska Czapliński w Powszechnym i Nawrocka, Nowak, Demirski w Narodowym)? Organizatorzy – ministerstwo i miasto mogliby także z powodzeniem posłuchać woli zespołów, jeśli ów krakowski konkurs w Starym Teatrze uznajemy za precedens. Głos zespołu to zawsze głos za ewolucją repertuarową, bezpieczeństwem etatowym, zachowaniem socjalnego status quo.

Dziś bardzo rzadko załoga obstawia kogoś w ciemno, raczej wiedzą, kto do nich pasuje, z kim chcieliby się spotkać. Podejrzewam, że pragnienia dalszej demokratyzacji procesu twórczego i decyzyjnego nie zanikły do końca w Teatrze Powszechnym a zespół Narodowego ma świadomość, że trzeba go przebudować – nowa dyrekcja to gra o skalę tych koniecznych zmian.

Giełda mówi, że ministerstwo może zaufać wirtuozerii menedżersko-negocjacyjnej Kotańskiego i wybrać dyrektora, który będzie wprawdzie reżyserował mniej, ale o zespół dbać umie i ma niezwykłą zdolność do kupowania, budowania, administrowania z rozmachem. Gra z politykami jak najlepszy pokerzysta i w związku z tym może zapewnić bezpieczeństwo Narodowej Scenie jakby coś niedobrego stało się za trzy lata w wyborach.

Jak będzie – zobaczymy. Decyzja jak zwykle nie zależy od widzów i krytyków. Możemy się tylko przyglądać, postulować, jak na przykład środowisko z Trójmiasta, wprowadzenie publicznych przesłuchań z możliwością zadawania pytań kandydatom. Możemy namawiać do medialnych debat nad programami i wizjami sceny narodowej i głównej sceny politycznej Warszawy. Oczywiście, tak jak to było w przypadku Starego Teatru dyskusja nad programami nie odbędzie się przed obradami komisji konkursowej tylko ewentualnie po. Czyli jak zwykle za późno. To dlatego teraz gdybamy. Zastanawiamy się nad możliwymi wariantami personalnymi. I co ważne – bez strachu, co będzie.

8 komentarzy

  • A niechby Klata z Kleczewską wadzili się o Polskę i przez rzekę. Marzy mi się taki teatr, który się wtrąca inteligentnie i erudycyjnie, a nie z wdziękiem łopaty. I „żeby nie było miło” i widelec w oko podniosłyby poziom całej warszawskiej sceny teatralnej, której waga w Polsce dramatycznie spada

  • A mi się marzy rozdzielenie w teatrach funkcji dyrektora naczelnego od dyrektora artystycznego. To z korzyścią i dla sztuki, i dla infrastruktury budynków, a przede wszystkim dla warunków pracy pracowników.
    Dyrektorzy-artyści często zapominają, że zarządzanie dotyczy również sfery administracyjnej i finansowej.

  • Ja życzę sobie Kleczewską w Powszechnym i Kotańskiego w Narodowym.
    Wymieniłbym jeszcze Korczakowską w Studio…
    W Łodzi też ciekawie: nierozstrzygnięty konkurs na dyrektora Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi zostanie powtórzony. W pierwszej odsłonie rywalizacji wzięło udział pięcioro kandydatów: Mariusz Grzegorzek – reżyser, kandydat zespołu artystycznego „Jaracza” (uzyskał najwięcej spośród uczestników głosów komisji konkursowej – dwa); Małgorzata Potocka – aktorka i reżyserka, dyrektor naczelna i artystyczna Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu; Małgorzata Kowalska – obecnie p.o. dyrektora Teatru im. S. Jaracza, Zbigniew Rybka – reżyser, były dyrektor Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, Teatru Nowego w Zabrzu i Teatru Powszechnego w Radomiu; Anna Wieczur-Bluszcz – reżyserka i scenarzystka.
    Żaden z kandydatów nie uzyskał jednak rekomendacji komisji konkursowej na stanowisko dyrektora łódzkiej sceny.
    2025 rok to zmiany na dyrektorskich stołkach w wielu teatrach. Nowak odchodzi ze Słupska, Czuj z Torunia, Kotański z Kielc, Głomb z Legnicy.
    Nie wiadomo co dalej z Teatrem Polskim we Wrocławiu. Nic tam się nie dzieje. Nie ma dyrektora artystycznego.

  • Temat dotyczy konkursów, ale chciałbym jeszcze tutaj poruszyć temat Moniki Strzępki, zwolnionej z Dramatycznego.
    Bardzo mnie zastanawia jak zachowa się środowisko po tej aferze. Czy Strzępka wróci do reżyserowania. Kto pierwszy wyciągnie pomocną dłoń? Maciej Nowak w Poznaniu?
    Wiem, że Nie-boska komedia. WSZYSTKO POWIEM BOGU! wraca na deski Starego Teatru. Próżno szukać nazwiska Strzępki w zapowiedziach nowych premier.

Łukasz Drewniak

Łukasz Drewniak jest krytykiem teatralnym, redaktorem, moderatorem, selekcjonerem
i konsultantem. Ekspert od współczesnego teatru litewskiego. Wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie. Założyciel i pierwszy redaktor naczelny Gazety Teatralnej „Didaskalia”. Redaktor książek„ Dziennik podróży z Kantorem” Wacława i Lesława Janickich oraz biografii Izabelli Cywińskiej „Dziewczyna z Kamienia”. Dyrektor artystyczny Krakowskich Reminiscencji Teatralnych w latach 2002–2005. Pomysłodawca tyskiego
TopOFFFestival. Wieloletni recenzent teatralny „Tygodnika Powszechnego" (1995–2005), „Przekroju” (1999–2012), „Dziennika. Gazety prawnej” (2005–2010). Do roku 2015 współpracował z TVP Kultura jako redaktor i prezenter.

Selekcjoner konkursu o Złotego Yoricka w ramach Gdańskiego Festiwalu Szekspirowskiego.

W latach 2014 – 2024 współtworzył program impresaryjny lubelskiego Teatru Starego i prowadził na tej scenie cykl debat „Bitwa o kulturę”.

Na portalu teatralny.pl był autorem cyklu „Kołonotatnik” (380 cotygodniowych odsłon), na który składały się teksty publicystyczne, eseje teatralne, recenzje i facecje. Kołonotatnik. Codziennik o teatrze Łukasza Drewniaka to logiczna kontynuacja i rozszerzenie tamtej blogo-rubryki.